czwartek, 16 maja 2013

grubi są sympatyczni

miała być długa i wyczerpująca notka.
była nawet w połowie napisana.
ale słowa nie są potrzebne bo zdanie "tak, osiągnęłam największą wagę w swoim życiu" wyraża wszystko co chciałabym napisać.

z jednej strony czuję się z tym tak chujowo, że to aż nie wyobrażalne. z drugiej mam motywację żeby to zmienić tylko przez 3/4 dnia. no a z trzeciej kompletnie mi to nie przeszkadza. człowiek zaprzeczenie.

bo tak na prawdę wraz z przyrostem kilogramów nic się w moim życiu nie zmieniło. choć może trochę częściej się uśmiecham. ale to chyba zrozumiałe, grubi przecież zawsze są sympatyczni i uśmiechnięci. 

i czekałam. całe dwadzieścia dni, aż się coś zmieni. aż obudzę się pewnego dnia i odkryję, że umiem żyć samym powietrzem. aż napiszę wam jak cudownie mi idzie, jak schudłam, jak żyję. żyję, a nie egzystuję. ale nie umiem. nie bez was.

choć najtrudniejsze nie jest rzucić to pieprzone jedzenie w cholerę i zmusić to obłe ciało do ćwiczeń to  problem jest w znalezieniu sensu. i na co mi ta chudość? i chyba gdzieś zatraciłam cel. i chyba dopóki go nie odnajdę, nie będę mieć siły by coś zmienić.

po raz milionowy dziękuje wam wszystkim i każdej z osobna, że jesteście. mam okropne zaległości na waszych blogach, ale mimo to myślami zawsze byłam przy was. czy pochrupywałam marchewkę czy wpierdalałam czekoladę. i pozostaje mi tylko prosić was o cierpliwość, nadrobię wszystko choć nie na raz. w szkole zaczął się maraton z cyklu "ostatnia klasówka w tym roku, która będzie podstawą oceny końcoworocznej" także łatwo nie jest. ale obiecuję wszystko nadrobić. ściskam was mocno! :*

8 komentarzy:

  1. Witaj. Bardzo podoba mi się Twój blog. Zapraszam do sibie: http://lavieetlesrevesann0993.blogspot.com/ Rozpoczynam walkę i proszę o wsparcie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Możemy sobie przybić piątkę, ponieważ ja również żyję w ciele o największej wadze w życiu. Ale można to zmienić! I ty i ja, bo to tylko od nas zależy. Również mam myśli typu na co mi chudość. Może na nic, skoro ważąc kilka kilogramów więcej, również więcej się uśmiechamy?
    Powodzenia w maratonie podsumowującym ten rok! Mam nadzieję,że obie dobiegniemy i wskoczymy na najwyższy podium :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba rzeczywiście to prawda - grubi się więcej uśmiechają. Ja nie narzekam na swoje poczucie humoru i... Tłuszcz. Wagę mam w normie, chude nogi, ale brzuszek jest xD chciałabym schudnąć, ale nie mam do tego cierpliwości. Od wczoraj uczę się tańczyć ulubione piosenki, tak jak gwiazdy w wideo, i może choć takie codzienne treningi spalą mi trochę kalorii. Mam bynajmniej taką nadzieję :3
    Tobie też polecam taniec, wystarczy na YT poszukać tutoriale do choreografii :) Ja zaczęłam przy Girls Day- Exexpectation, polecam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! Ja się uczę Lucyfera. ;P Tak, tak. Polecam taniec. Nieważne czy na chudnięcie czy nie. Taniec na wszystko. ;P

      Usuń
  4. A moze na forum znalazłabyś motywację? Zawsze warto spróbować, jak coś to zapraszam www.szklane.fora.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli nie czujesz, że chudość jest Ci w tej chwili potrzebna, to po prostu to zostaw. Szukanie motywacji na siłę nie ma sensu. Przyjdzie, albo nie przyjdzie sama. I nie ma co się obwiniać, że nie ma się motywacji.
    Polecam chwilowy brak myślenia. Kilka dni, tygodni... U mnie trwało to ponad 5 miesięcy. ;P
    Oh szkoła, biedna jesteś. Ja się wycwaniłam bo dzisiaj pisałam ostatnią maturę. Taaa, co za spryt z mojej strony. ;P
    No cóż. Po prostu zrób co jest w tej chwili dla Ciebie NAJWYGODNIEJSZE. Nie zawsze trzeba być zmotywowanym i bezwzględnie dążyć do celu.
    Pisz częściej, bo ja ciągle czekam i czekam na te notki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Christine, uśmiechnij się, kocie. ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Obyś już niedługo, już teraz znalazła swój cel i dalej walczyła o idealne ciało. Obyś już niedługo mogła napisać "tak, jestem najchudsza w swoim życiu". Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń