~ Maria Robinson
mój żywieniowy plan nie do końca się powiódł. wpadło trochę słodkości, trochę żółtego sera, trochę pieczywa tostowego i kataklizm na wadze gotowy, mimo sporego wysiłku fizycznego. fuck.
no nic, walczę dalej. motywacja przyszła nie wiadomo skąd, ale jest. i niech będzie jak najdłużej. przez nadrabianie zaległości nie mam czasu na ćwiczenia fizyczne, ale trzymam rygor z jedzeniem. nawet mnie nie kusi. siedzę spokojnie sącząc kawę, a w lodówce
hm, chyba mój komentarz się nie opublikował. pisałam że widzę zmiany i podoba mi się tutaj, i że cieszę się że nie przejmujesz się drobnymi wpadkami i idziesz dalej :) nie daj się rurkom! ;)
OdpowiedzUsuńbo afirmacja naprawdę CZYNI CUDA :) I wiem, że jesteś silniejsza od tych rurek, tak jak i ja jestem silniejsza od tych własnoręcznie przyrządzonych prażynek... ale, no właśnie..."dziękuję, nie jestem głodna".
OdpowiedzUsuń:)
Może dzięki temu wysiłkowi fizycznemu nie będzie takiego strasznego kataklizmu na wadze ;)
OdpowiedzUsuńJesteś silna i nie dasz się tym głupim rurkom z kremem, bo po co Ci one?